Śmigłowiec, który należy do Lasów Państwowych musiał awaryjnie lądować w zbiorniku wodnym. Do zdarzenia doszło w poniedziałek po południu, kiedy to maszyna brała udział w akcji gaszenia pożaru. Jako przyczynę podaje się awarię podczas próby nabierania wody do podczepionego pojemnika. Na szczęście pilotowi nic się nie stało, samodzielnie wydostał się on z maszyny po czym został przewieziony do szpitala. Pilot posiadał doświadczenie, więc lądowanie wynikało ze świadomej decyzji, po tym jak zobaczył, że maszyna ma problemy techniczne.
Kolega zaalarmował służby
W gaszeniu pożaru lasu, po którym doszło do wypadku, uczestniczył też samolot Dromader, którego pilot obserwował całe zajście. To on zaalarmował służby i przekazał, że pilotowi śmigłowca najpewniej nie stała się krzywda po przyziemieniu. Młodszy brygadier Szymon Gwóźdź ze straży pożarnej w Będzinie mówi, że pilotowi na brzeg pomógł dostać się strażak, który podpłynął wpław do maszyny.